Mojżesz odparł: „Przecież mi nie uwierzą i nie usłuchają mnie. Powiedzą raczej: «PAN wcale ci się nie ukazał»”. (Wj 4,1)
Mojżesz rzekł do PANA: „Zważ, Panie, że nie jestem dobrym mówcą. Nie byłem nim zresztą nigdy, nawet od czasu, gdy Ty przemówiłeś do swojego sługi. Mam ociężałe wargi i niewprawny język”. PAN mu odpowiedział: „Kto daje człowiekowi usta? Kto czyni go niemym, głuchym, widzącym lub niewidomym? Czyż nie ja, PAN? Teraz więc idź, Ja będę przy twoich ustach i pouczę cię, co masz mówić”. Mojżesz nalegał: „Proszę Cię, Panie, poślij kogoś bardziej odpowiedniego”. PAN rozgniewał się na Mojżesza: „Czyżbyś miał na myśli twojego brata Aarona, lewitę? Wiem, że on potrafi płynnie przemawiać. (Wj 4,10-14)
Rzekł więc Mojżesz do PANA: „Dlaczego tak źle się obchodzisz ze swoim sługą? Czemu nie znalazłem łaski w Twoich oczach, że złożyłeś na mnie ciężar całego tego ludu? Czy to ja począłem cały ten lud w łonie albo czy to ja go zrodziłem, że mi powiedziałeś: «Noś go na swoim łonie, jak piastunka nosi dziecko, i zanieś go do ziemi, którą poprzysiągłem dać ich przodkom»? ( … ) Nie mogę już sam dłużej dźwigać całego tego ludu, to dla mnie zbyt ciężkie. Jeśli tak chcesz ze mną postępować, a znalazłem łaskę w Twoich oczach, to raczej mnie zabij, bym nie doznawał już więcej udręki”. (Lb 11,11-15)
Teraz PAN da wam mięso do jedzenia. Będziecie je jeść nie tylko przez jeden dzień, czy przez dwa, pięć, dziesięć lub dwadzieścia dni, lecz przez cały miesiąc, aż wam to nosem wyjdzie i zupełnie obrzydnie. Wzgardziliście bowiem PANEM, który jest pośród was i narzekaliście przed Nim, mówiąc: I po cóż wyszliśmy z Egiptu?»”. Mojżesz odpowiedział: „Sześćset tysięcy pieszych liczy ten lud, pośród którego przebywam, a Ty mówisz: «Dam im mięso i będą jeść przez cały miesiąc». Gdyby się zabiło dla nich całą trzodę i bydło, czyżby im to wystarczyło? Czy mieliby dosyć, gdyby się dla nich złowiło wszystkie ryby morskie?”. (Lb 11,18-22)
Mojżesz to całkowite przeciwieństwo Abrahama.
Gdy Bóg przemówił do Abrahama, ten mu uwierzył, był posłuszny i robił dokładnie to, co mu Pan kazał robić. Ale nie taka jest historia z Mojżeszem. Podczas pierwszego spotkania z Bogiem przy płonącym krzaku, ewidentnie brakuje mu wiary, jest grymaśmy i wyraźnie nie chce zrobić tego, do czego powołuje go Bóg. Dalej też nie jest lepiej.
Spróbujmy sobie wyobrazić tę scenę przy płonącym krzaku. Facet pasie sobie spokojnie stado owiec, nagle objawia mu się wszechmocny Bóg, mówiąc co i gdzie ma zrobić, co ma mówić, a wtedy on na to mówi Bogu: „No co Ty, przestań tak gadać, przecież ja wiem lepiej, wiem że mi nie uwierzą”. Bóg zaciska zęby i pokazuje Mojżeszowi kilka użytecznych cudów, które ma zastosować podczas spotkania z Izraelitami. Mojżesz ogląda te cuda, widzi jak kawał kija zmienia się w węża, przed którym musi zwiewać, a potem gdy łapie węża za ogon, widzi jak robi się z niego na powrót drewniana laska. Widzi, jak na rozkaz Boga ręka pokrywa mu się białym trądem, a za chwilę, na kolejny rozkaz Boga, wszystko znika. I gdy to wszystko pooglądał, mówi Bogu: „No dobra, może i znasz parę sztuczek, ale mnie chyba nie znasz za dobrze. Pewnie nie wiesz, że gdy mam przemawiać do więcej niż dwóch ludzi na raz, to się zacinam w sobie i nie mogę ust otworzyć?” Bóg mu znowu cierpliwie tłumaczy, że to przecież On, Bóg, jest autorem jego ust, że to On nauczył każdego człowieka mówić, i że sam go pouczy co ma mówić ludziom. Na to Mojżesz, któremu wyraźnie zabrakło już pomysłów na nowe wymówki, albo może pomyślał, że ta rozmowa trwa już za długo i owce ze stada się rozproszą, mówi Bogu: „Panie Boże, weź może sobie znajdź kogoś innego, co się lepiej nada do tej roboty”. Tu już Bóg nie wytrzymał i się wkurzył…
A potem wcale nie było lepiej. Gdy Mojżesz w końcu, wśród wielu znaków i cudów, wyprowadził Izraelitów z Egiptu, ci zaczęli Bogu narzekać, że im na tej pustyni brakuje mięsa do jedzenia. A Mojżesz, który już zapomniał, że sam niedawno tak samo grymasił, mówi Bogu: „Przecież Ci mówiłem przy krzaku, że się nie nadaję do tej roboty. No i teraz masz problem, bo to Twój lud i Twój pomysł, ja mam już dość.” Bóg więc organizuje Mojżeszowi siedemdziesięciu pomocników spośród starszych, a potem, trochę wkurzony na marudnych Izraelitów, zapowiada, iż da im tyle mięsa, że aż im obrzydnie i zacznie nosem wychodzić. A „pełen wiary” Mojżesz na to: „No co Ty, nie widzisz ilu ich jest? Nie ma mowy, żebyś ich karmił mięsem przez cały miesiąc, nie ma tyle zwierząt na świecie, nie ma tyle ryb w morzach.”
Normalnie jakaś farsa…
Widzimy Mojżesza, człowieka niechętnego, kapryśnego, zapalczywego, wybuchowego, nie wierzącego Bogu, pomimo wielu znaków i cudów, które widział…
I takiego człowieka Bóg wybrał, żeby był wodzem Jego ludu, żeby wyprowadził lud Boży z niewoli Egipskiej. I tak go szanuje, że z nim jedynym Bóg rozmawia „twarzą w twarz”. I o takim człowieku Bóg wydaje świadectwo, że jest najpokorniejszym ze wszystkich ludzi, którzy żyli na ziemi (Lb 12,3). I tego człowieka, wraz z Eliaszem, wybiera Jezus, żeby rozmawiać na górze Tabor, w obecności uczniów.
Takiego człowieka Bóg stawia nam za wzór!
Właśnie… bo wszelka moc i umiejętność nie pochodzą od człowieka, ale od Boga. I w słabym, nieudolnym człowieku widać jaskrawiej moc Boga żywego.